A gotować nadal mi się chce, chociaż nie bardzo mam już dla kogo. Ale przypadkiem trafiłam ostatnio na wieczór autorski Piotra Bikonta oraz najnowszej książki kucharskiej, którą "popełnił". Siedziałam, słuchałam gawędzenia ( opowiadać to on potrafi, nie ma co...), i chociaż wcale nie było to moim zamiarem, kupiłam książkę Balbiny. Tak na marginesie, Balbina Przepiórko to postać fikcyjna, Pan Piotr obawiał się bowiem, że jako autor-goj nie przyczyni się do sprzedaży książki, wymyślił więc żydowską gospodynię :)
Poza przepisami, z których niebawem skorzystam ( i zilustruję!), zachwyciła mnie szata graficzna. Zresztą zobaczcie sami.
i coś w klimacie na deser. Byłam na koncercie Steczkowskiej ( albumu "Austeria") dawno temu w Słupsku, i bardzo długo będę go pamiętała.